niedziela, 27 kwietnia 2014

Owsianka Pawlikowskiej



Dzisiaj chcę podzielić się z wami przepisem, który dostałam od Babci, a ona zaczytała go w książce Pani Pawlikowskiej. Babcia twierdzi, że bez żadnej zmiany w diecie schudła 2kg w ciągu miesiąca jedząc właśnie tę owsiankę codziennie na śniadanie. Ja nie jadam jej codziennie i nigdy nie próbowałam owsianki, ale powiem wam, że nawet polubiłam ten sposób.  Jest to śniadanie mocno sycące, jak zjem taką owsiankę o 9 to do 14 nie jestem ani trochę głodna :)
Sama owsianka nie wygląda koniecznie apetycznie, ale musicie się przekonać co do jej smaku.
Należy ją przygotowywać zgodnie z przepisem po kolei, gdyż każda litera symbolizuje odpowiedni żywioł i kolejność jest tutaj bardzo ważna.

Litery:
O-ogień, Z-ziemia, M-metal, D-drewno, W-woda.

 


Składniki:

  • 1 łyżka kaszy jaglanej
  • 3 łyżki płatków owsianych
  • 1 łyżka siemienia lnianego
  • 1 mandarynka/albo do wyboru:truskawka,plasterek pomarańczy,malina,kawałek kwaśnego jabłka/
  • 1 łyżka rodzynek
  • 1 suszony daktyl
  • 1 suszona figa lub morela
  • 1 łyżka pestek słonecznika 
  • 1 łyżka pestek dyni
  • po ćwierć łyżeczki : cynamon, imbir, kurkuma, 1 goździk



1./O/Zagotuj trochę wody w małym garnku /ok.pół.szklanki/
2./Z/Dodaj opłukaną kaszę jaglaną, siemię lniane i cynamon
3.Wymieszaj gotuj przez chwilę
4./M/ Dodaj 3 łyżki płatków owsianych,imbir i goździk
5. Wymieszaj,gotuj przez chwilę
6./W/Dodaj trochę zimnej wody
7. Wymieszaj gotuj przez chwilę
8./D/ Dodaj 1 mandarynkę pociętą w kawałki/ lub inny owoc/
9. Wymieszaj ,gotuj przez chwilę
10./O/Dolej gorącej wody/niecałą szklankę/ i dodaj kurkumę
11. Wymieszaj ,gotuj przez chwilę
12/Z/Dodaj daktyla,morelę ,figę pocięte w paseczki,rodzynki,nasiona dyni i słonecznika
13. Wymieszaj,gotuj przez około 15-20 min, aż całość zgęstnieje i wchłonie wodę ,często mieszając.


SMACZNEGO :)!

czwartek, 3 kwietnia 2014

Dlaczego nie jem pszenicy?


Dlaczego nie jem pszenicy?

            Mamy kolejną modę na dietę bezglutenową. Czasopisma dla pań rozpisują się o zbawiennym wpływie wykluczenia glutenu z naszego menu, a zatem wszelkiego rodzaju pszenicy, żyta, jęczmienia, owsa i orkiszu. Wszystkie te zboża są składnikiem naszej diety. Chleb, bułki, makarony, słodycze, wszelkiego rodzaju ciasta: na pierogi, naleśniki, krokiety, słodkie ciasta, produkty mleczne, przyprawy, wędliny, kosmetyki np.: różnego rodzaju kremy itp., lista jest naprawdę długa. Wszędzie gdzie nie spojrzymy w sklepie otacza nas „zabójczy” gluten. Gluten jest to mieszanka dwóch białek roślinnych gluteiny i glidyny, które znajdują się w zbożach. To on nadaje ciastu elastyczności i spójności. Zauważyłam, że mąka pszenna ma najwięcej tego glutenu – ciasto na naleśniki, makarony, pierogi wychodzi świetnie. Natomiast z samej mąki żytniej ciasto na naleśniki mi nie wyszło, rozpadało się podczas smażenia, z mąką orkiszową miałam podobnie z tym, że robiłam makaron. A co takiego robi ten cały gluten? W książce „Dieta bez pszenicy” Williama Davisa można przeczytać o tym że jest on przyczyną otyłości,  celiakii, cukrzycy, insulinoodporności, chorób autoimmunologicznych, nowotworów i wielu innych. Autor książki pisze też o tym, jak na przestrzeni lat przede wszystkim pszenica została poddawana wielu technologicznym obróbkom, aby zapobiec klęskom głodu oraz, że ta pszenica dzisiaj to nie to samo co 40 czy 50 lat temu. Trudno się nie zgodzić z twierdzeniem że mąka to biała śmierć, będąc na różnego rodzaju dietach staramy się nie spożywać chleba, makaronów i różnych pochodnych posiłków mącznych.
W każdym razie pod wpływem książki (autor ma naprawdę wielki dar przekonywania) postanowiłam zrobić eksperyment i ograniczyć nie gluten a właściwie wyroby stricte z pszenicy, bo ta została najbardziej zmodyfikowana i jest najmniej zdrowa. Oczywiście nie dajmy się zwariować nie było tak, że w niedziele, mama upiekła pyszne ciasto drożdżowe i odmawiałam, co to, to nie ;-)
Chleb zmieniłam na 100% żytni, makaron zastąpiłam makaronem z mąki orkiszowej albo żytniej (niestety nie są tak sprężyste, bardzo łatwo je rozgotować i nie smakują tak dobrze…).
Wracając do eksperymentu po jakimś tygodniu od zmiany chleba czułam, że nie mam tak wzdętego brzucha jak wcześniej, czuję się lekko i dobrze. Po jakimś miesiącu zauważyłam, że zaskórniki z mojej buzi zniknęły w większości (CUD!), bo z dziadami walczę od x lat. Z samej rezygnacji pszenicy waga jakoś cudownie nie spadła, ani brzuch (czy ja wiem czy pszeniczny?) mi nie zniknął i w zasadzie niby nic takiego powalającego nie stało. ALE wystarczyło sobie trochę pozwolić, a to na zapiekanki (przepyszne!) roboty mojej siostry, wafle różnego rodzaju, kilka razy na chleb niewiadomego pochodzenia (tak! Na pewno było tam dużooo pszenicy) i … co? Czuję się ociężała i jakaś taka ospała (wyniki mam w normie) i mam plagę jakieś wysypko-zaskórników na buzi, których nie wiem jak się pozbyć.
Nie jestem lekarzem, ani żadnym dietetykiem, wiem tylko, że pszenica, nawet to pełne ziarno mi szkodzi. Jeśli ceną za moje dobre samopoczucie i zdrowie, jest zmiana chleba pszennego na inny, to nie jest to aż taka wygórowana cena. Zdaję sobie sprawę z tego że najlepiej jest piec samemu chleb, ale ja jeszcze nie jestem na tym etapie, choć pewnie i tak to się skończy.  A czy wy eksperymentowaliście z dietą bezglutenową? Bo ja jestem ciekawa, czy ktoś odniósł tak spektakularne efekty jakie podaje pan W. Davis. Ja oczywiście ograniczyłam, nie wyeliminowałam, bo aż takiej potrzeby nie mam :-).  Czym zastępujecie pszenicę? I czy ulegacie pszenicznym pokusom? Ja przyznaję że czasami tak, a ostatnio nawet za często, ale wszystko jest dla ludzi, nie dajmy się zwariować :-) mam nadzieję tylko że buzie uda mi się doprowadzić do stanu sprzed miesiąca ;-)
                                                           Cześć i czołem, Ola

środa, 2 kwietnia 2014

Nowa autorka! Bo razem raźniej :)



Hej!
Mam na imię Ola i zostałam zaproszona przez Adę do współtworzenia tego bloga.
Od listopada 2013 podjęłam walkę, tak na 100% ze swoim wielkim nadbagażem, który noszę na co dzień. Nawyki żywieniowe zmieniam już od dłuższego czasu i wiem jaka jest ciężka i długa droga do zdrowego odżywiania się. Często idę do sklepu i czuję się przytłoczona ilością produktów, tymi z nadrukami eko i bez, ilością niezrozumiałych E na etykietach, które znajdują się w jogurtach czy w zwykłym przecierze pomidorowym. Współprowadząc tego bloga chciałabym pomóc sobie i innym zagubionym przy sklepowych półkach odnaleźć się w tym spożywczym chaosie. Dużo eksperymentuję w kuchni z warzywami, kaszami, soczewicami, więc będę dzielić się różnymi przepisami.
Nie samym chlebem człowiek żyje, staram się ćwiczyć regularnie, więc tematyka różnych ćwiczeń również zostanie przeze mnie podjęta.
Zachęcam do czytania i pozdrawiam serdecznie, Ola :)