czwartek, 3 kwietnia 2014

Dlaczego nie jem pszenicy?


Dlaczego nie jem pszenicy?

            Mamy kolejną modę na dietę bezglutenową. Czasopisma dla pań rozpisują się o zbawiennym wpływie wykluczenia glutenu z naszego menu, a zatem wszelkiego rodzaju pszenicy, żyta, jęczmienia, owsa i orkiszu. Wszystkie te zboża są składnikiem naszej diety. Chleb, bułki, makarony, słodycze, wszelkiego rodzaju ciasta: na pierogi, naleśniki, krokiety, słodkie ciasta, produkty mleczne, przyprawy, wędliny, kosmetyki np.: różnego rodzaju kremy itp., lista jest naprawdę długa. Wszędzie gdzie nie spojrzymy w sklepie otacza nas „zabójczy” gluten. Gluten jest to mieszanka dwóch białek roślinnych gluteiny i glidyny, które znajdują się w zbożach. To on nadaje ciastu elastyczności i spójności. Zauważyłam, że mąka pszenna ma najwięcej tego glutenu – ciasto na naleśniki, makarony, pierogi wychodzi świetnie. Natomiast z samej mąki żytniej ciasto na naleśniki mi nie wyszło, rozpadało się podczas smażenia, z mąką orkiszową miałam podobnie z tym, że robiłam makaron. A co takiego robi ten cały gluten? W książce „Dieta bez pszenicy” Williama Davisa można przeczytać o tym że jest on przyczyną otyłości,  celiakii, cukrzycy, insulinoodporności, chorób autoimmunologicznych, nowotworów i wielu innych. Autor książki pisze też o tym, jak na przestrzeni lat przede wszystkim pszenica została poddawana wielu technologicznym obróbkom, aby zapobiec klęskom głodu oraz, że ta pszenica dzisiaj to nie to samo co 40 czy 50 lat temu. Trudno się nie zgodzić z twierdzeniem że mąka to biała śmierć, będąc na różnego rodzaju dietach staramy się nie spożywać chleba, makaronów i różnych pochodnych posiłków mącznych.
W każdym razie pod wpływem książki (autor ma naprawdę wielki dar przekonywania) postanowiłam zrobić eksperyment i ograniczyć nie gluten a właściwie wyroby stricte z pszenicy, bo ta została najbardziej zmodyfikowana i jest najmniej zdrowa. Oczywiście nie dajmy się zwariować nie było tak, że w niedziele, mama upiekła pyszne ciasto drożdżowe i odmawiałam, co to, to nie ;-)
Chleb zmieniłam na 100% żytni, makaron zastąpiłam makaronem z mąki orkiszowej albo żytniej (niestety nie są tak sprężyste, bardzo łatwo je rozgotować i nie smakują tak dobrze…).
Wracając do eksperymentu po jakimś tygodniu od zmiany chleba czułam, że nie mam tak wzdętego brzucha jak wcześniej, czuję się lekko i dobrze. Po jakimś miesiącu zauważyłam, że zaskórniki z mojej buzi zniknęły w większości (CUD!), bo z dziadami walczę od x lat. Z samej rezygnacji pszenicy waga jakoś cudownie nie spadła, ani brzuch (czy ja wiem czy pszeniczny?) mi nie zniknął i w zasadzie niby nic takiego powalającego nie stało. ALE wystarczyło sobie trochę pozwolić, a to na zapiekanki (przepyszne!) roboty mojej siostry, wafle różnego rodzaju, kilka razy na chleb niewiadomego pochodzenia (tak! Na pewno było tam dużooo pszenicy) i … co? Czuję się ociężała i jakaś taka ospała (wyniki mam w normie) i mam plagę jakieś wysypko-zaskórników na buzi, których nie wiem jak się pozbyć.
Nie jestem lekarzem, ani żadnym dietetykiem, wiem tylko, że pszenica, nawet to pełne ziarno mi szkodzi. Jeśli ceną za moje dobre samopoczucie i zdrowie, jest zmiana chleba pszennego na inny, to nie jest to aż taka wygórowana cena. Zdaję sobie sprawę z tego że najlepiej jest piec samemu chleb, ale ja jeszcze nie jestem na tym etapie, choć pewnie i tak to się skończy.  A czy wy eksperymentowaliście z dietą bezglutenową? Bo ja jestem ciekawa, czy ktoś odniósł tak spektakularne efekty jakie podaje pan W. Davis. Ja oczywiście ograniczyłam, nie wyeliminowałam, bo aż takiej potrzeby nie mam :-).  Czym zastępujecie pszenicę? I czy ulegacie pszenicznym pokusom? Ja przyznaję że czasami tak, a ostatnio nawet za często, ale wszystko jest dla ludzi, nie dajmy się zwariować :-) mam nadzieję tylko że buzie uda mi się doprowadzić do stanu sprzed miesiąca ;-)
                                                           Cześć i czołem, Ola

2 komentarze:

  1. Ja od tygodnia jestem na bezglutenowej w ramach eksperymentu:) miałam podejrzenie, że to może być przyczyna dolegliwości jelita drażliwego. Kilka dni to za mało na rzetelne podsumowanie ale pierwsza rzecz: mniejszy apetyt! szczególnie na słodkie. a druga: rzeczywiście dużo więcej energii:) Narazie będę kontynuować i zobaczę, bo obawiam się, że jelitko doskwiera mi jednak przez nabiał... Polecam wszelkie kombinacje z kaszy jaglanej, której dotychczas nie cierpiałam, ale czekoladowy pudding z bananami na śniadanie mnie przekonał:)
    Piszcie dalej! ;)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam podobne doświadczenia z glutenem. Ja również po zrobieniu detoksu, kiedy przez dwa tyg jadłam tylko owoce, warzywa i węglowodany bezglutenowe jak ziemniaki, ryż, kasze jaglana i gryczaną, zauważyłam, że cera była gładka jak nigdy a trawienie "bezproblemowe". Co więcej pracowałam wtedy w instytucie, gdzie częścią terapii przeróżnych schorzeń było przejście na dietę bezglutenową i miałam okazję stwierdzić, że działy się tam "cudowne ozdrowienia" - przestawały boleć od lat zwyrodniałe stawy, pacjentom poprawiał się wzrok itp. Dlatego przekonana jestem, że to ma znaczenie.
    Obecnie mieszkam w domu rodzinnym, gdzie liczy się tradycyjne jedzenie, wiec i ja pozwalam sobie więcej na "grzeszenie" pszenicą w diecie, ale również staram się ją ograniczać a swoje przepisy na zamienniki również publikuję na blogu ;)
    Zapraszam na http://holistycznie-fizjo.blogspot.com/

    Będę tu zaglądać! :)

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarz! :) Wpadaj częściej... :)